Przytrafiła Ci się kontuzja?
Przytrafia się każdemu. Ładujesz dając z siebie wszystko. To twój 8 dzień kiedy wspinasz się w ciągu, w końcu kiedy znów będzie warun? Powtarzasz sobie, że ta dwójka właściwie nie jest taka zła. Ten stopień jest całkiem w porządku. I wtedy to się dzieje. Twój łokieć odmawia współpracy, twój troczek się zrywa, twoje kolano wydaje paskudny zgrzyt. Faktem staje się jedna z wielu powszechnych w tym sporcie kontuzji.
Z bólem przychodzi również myśl:
”o żesz, ze dwa miesiące bez wspinania”. Brutalne i okrutne, a takie prawdziwe. Słowa tego tekstu nie sprawią że wyzdrowiejesz szybciej, twoja rehabilitacja nie stanie się łatwiejsza, a wizyta lekarska tańsza. Zrozumiesz za to że profilaktyka jest najlepszym rozwiązaniem, a zdrowie masz tylko jedno. Byłbym zapomniał, czasami najtrudniejszą częścią wspinania nie jest samo wspinanie.
Dzień 0
Jesteś zmęczony, dzień się kończy, a ty próbowałeś tego ruchu już 328 razy. Wymieniłeś buty, schudłeś, podciągasz się milion razy na drążku a ten przechwyt nadal nie puszcza. Masz jednak poczucie, że tym razem się uda- o tak zdecydowanie teraz się uda! Ruszasz przed siebie, czujesz się mocny. AUUUUUAAAAAA BLOK! Krzyczysz popierając swoją polszczyznę kilkoma wulgaryzmami. Coś jest nie tak, czujesz ale nie wierzysz. Myślisz że jak zjedziesz na ziemię będzie lepiej. Nie jest. Cholera czemu nie mogę wyprostować nogi? Dlaczego boli mnie cała dłoń? Myśli biegną przez głowę. Na dzisiaj koniec, ale przecież jak odpocznę będzie lepiej.
Spoiler: nie będzie.
Jeśli jesteś trochę świadom jedziesz do lekarza. Już po sześciu godzinach na SOR dowiesz się, że nie jest to coś co zagraża życiu, czyli nie jest to ich problem.
Dzień 1-2
Odpocznę. Przecież to tylko przemęczenie, nic mi nie jest. Sprawdzę tylko czy jak ruszam to nadal boli. Kolega na panelu mówił że jemu przeszło po 2 dniach, przecież nie będę gorszy!
Dzień 3
Czterdzieści osiem godzin to mnóstwo czasu na rekonwalescencję. Na pewno mi już lepiej. Powinienem być w 100% gotowy do powrotu na mój epicki projekt. Cholera, ała, boli, nope, to się nie uda… nie ważne.Ale to przecież nie może być aż takie poważne, myślisz sobie: poczekam, odpocznę i wszystko będzie ok. Co kwadrans sprawdzasz czy tym razem jak ruszasz to nadal boli. Co kwadrans uparcie boli nadal.
Dzień 4
Dobra przyznaję, to kontuzja. Potrzebuję odpowiedniej pomocy medycznej.
Dzwoniłeś do lekarza, wyznaczyli ci najszybszy termin u lekarza. Już za 1,5 miesiąca w trybie pilnym zostaniesz przyjęty. Zaczynasz szukać fachowej wiedzy na forach dyskusyjnych i grupach wspinaczkowych. Wiadomo wszak, że diagnoza anonimowych ludzi z internetu nie może być błędna.
Dzień 5
Internet wie doskonale co powinienem zrobić! Zaczynam intensywny program odbudowy. Chłodzenie, ogrzewanie, kompresja, ibuprofen, tejpy, rozciąganie, joga, dieta bezglutenowa i pompki. Zwłaszcza dieta bezglutenowa.
Dzień 6
Uporządkowałem cały szpej. Nasmarowałem wszystkie karabinki. Wpadam w depresję.
Dzień 7
Próbowałem się wspinać. Nie mogłem się powstrzymać. Jest jeszcze gorzej.
Dzień 8
Nadal mogę wybrać się ze znajomymi w skały. Mogę asekurować albo zrobić zdjęcia. Zdecydowanie nie jadę się wspinać. Na pewno nie na niczym trudnym. Jedna łatwa droga przecież powinna być ok. To tylko IV+! Ała, jednak nie powinienem był tego robić…
Dzień 9
Może rzeczywiście nie powinienem obciążać tej kontuzji? A gdyby tak nie używać tej części ciała? Palec usztywnię tejpem, albo będę się wspinał nie używając nogi. Dlaczego nie wpadłem na to wcześniej! To genialne! To nie jest takie złe. Ten crux wygląda trochę skomplikowanie, chyba nie dam rady uniknąć tego ruchu, ale to tylko jeden przechwyt!
Mhmm, znów jest gorzej.
Dzień 10
Desperacja sięga zenitu. Pewnie są inne metody treningu które pomogą mi się lepiej wspinać. O! Wiem! Zacznę biegać! To jest świetny pomysł, schudnę poprawie wytrzymałość. Jak wrócę do wspinania to będzie łatwiej i przyjemniej. Idę przebiec te 10 km, co to dla mnie!
Świetnie teraz mam jeszcze uraz kolana…
Dzień 11
Pora pójść prywatnie do lekarza. Mam dość czekania. Po godzinie w gabinecie uboższy o równowartość nowych ekspresów Petzla, wiem że czeka mnie dluga przerwa. Nie jest dobrze. Dokładnie rzecz ujmując jest zupełnie do bani. Lekarz powiedział, że 8 tygodni to minimum, rekomenduje 10-12. Co ja w tym czasie będę robił?
Dni 12-43
Wydałem całe oszczędności. Dlaczego to wszystko tyle kosztuje?
Mam depresję. Zajadam się lodami i kebabem. Przytyłem. Jak tak dalej pójdzie przestanę chodzić.
Dni 44-76
Odnawiam kontakty towarzyskie ze znajomymi, którzy się nie wspinają. Próbuję nowych zajęć, uczę się języka, składam modele, oglądam 3267 odcinek “Mody na sukces”. Zacząłem pić i poszukiwać sensu wszechświata. Quo vadis?
Dni 78-108
Dostałem awans w pracy. Spędzam więcej czasu z rodziną, w końcu zacząłem pisać książkę o której marzyłem całe życie. mam już 10 rozdziałów.
Dzień 108-…
Chrzanić to wszystko idę się wspinać. Zacznę powoli i nic mi nie będzie. Co ten lekarz może wiedzieć o powrocie do sportu? Przecież wcześniej sobie radziłem to teraz nie dam rady?
Postępowanie przy kontuzjach – historia prawdziwa.

Powyższy tekst mimo iż napisany z przymrużeniem oka, zwraca uwagę na to jak zmieni się twoje życie bez wspinania. Drogi czytelniku z całego serca nie polecam takiego postępowania.
Gdy w pewną chłodną wrześniową niedzielę wspinałem się na nowym projekcie nie wiedziałem jak bardzo źle to się skończy. Z perspektywy czasu nie potrafię ocenić czy błędem było wstawienie się w tą drogę, czy zbyt słaba rozgrzewka. Faktem natomiast, stało się poważne uszkodzenie kolana. Nie było dramatycznego lotu, nie było spektakularnego ruchu do mikrostopnia. Najzwyczajniej w świecie przeniosłem ciężar ciała na lewą nogę i zacząłem wstawać. W ⅔ ruchu z mojego kolana wydobył się dźwięk który nie zapowiadał nic dobrego. Uświadomiłem sobie że jest coś nie tak, gdy nie mogłem wyprostować nogi. To co zrobiłem później było głupotą pierwszej wody. Dokończyłem drogę żeby zdjąć stanowisko i ekspresy i dopiero zjechałem na ziemię. Próba chodzenia skończyła się upadkiem. Na całe szczęście partner był ogarnięty i pozbierał sprzęt oraz mnie , wpakował do auta i zawiózł do domu.
Wtedy myślałem jeszcze że zwyczajnie przemęczyłem tą nogę. Łudziłem się, że będzie dobrze. Mimo kilku godzin z workiem lodu na kolanach ból narastał. Oczywiście w niedzielę po południu jedyną deską ratunku był SOR. Po kilku godzinach wyszedłem uboższy o kilkanaście złotych opłaty parkingowej. Skierowanie do ortopedy okazało się źle wypisane. Następne dni zlewają się w jedno długie pasmo złych wiadomości. Uszkodzenie łąkotki typu “rączka od wiaderka”, naciągnięte więzadło krzyżowe przednie. Noga do usztywnienia. Operacja w ramach NFZ za miesiąc najwcześniej(a i to tylko dzięki znajomości). Dwa miesiące bez pracy. Powrót do sportu najwcześniej po 8-10 tygodniach. To był wyrok, w dodatku taki od których nie ma apelacji. Nie pozostało nic innego jak pogodzić się z losem i podjąć się leczenia.
Gdybyście się zastanawiali z jakimi kosztami wiąże się taka “przyjemność” to spieszę z wyjaśnieniami:
- Rezonans kolana bez kontrastu 510zł
- Wizyty u lekarzy łącznie około 1000 zł
- Kwas hialuronowy wraz z podaniem około 800 zł
- Operacja około 4500zł
Rehabilitacja po operacji to bardzo indywidualna sprawa. W różnym stopniu każdy wraca do zdrowia. łącznie koszt około 1300 zł- 2500 zł.
CDN …
Autor: AP